13 sty 2010

Nosem przy szybie...piekarnika


Gdy w piekarniku pieką się takie bułeczki, mam ochotę przykleić nos do drzwiczek i nie odchodzić. Patrzeć jak rosną i się rumienią. Niczym dziewczęta w powieści inicjacyjnej. Moje bułeczki nie zestarzeją się, nie maja przed sobą długiej przyszłości. Wkrótce zostaną zjedzone:)

Niestety, nie przeze mnie. Oficjalnie, publicznie oświadczam, że się odchudzam. Wiem, wiem, niefeministyczne to bardzo, kocham moje ciało, nie wierzę w ideał kobiety z plastikowego czasopisma, co więcej, nie czytam takowych (chociaż nie, przyznaję się - czytam w poczekalni u dentysty)... ale w szafie czeka wielki karton z ubraniami sprzed ciąży. Czuję, że za mną tęsknią:) Ja tęsknię za nimi:))

Odchudzanie to nieustanne myślenie o jedzeniu. Nawet podczas diety, w której nie powinno się być głodnym. Nie jestem głodna. Myślę o jedzeniu:) Piekę więc dla moich dzieci i Piotra. Nie żałuję. Staś pyta: "Po co takie dobre mamo?" Nieskromnie odpowiadam: "Bo mamusia zrobiła, synku". Wypełnia mnie duma. Zapominam o jedzeniu:)


Ponieważ w domu miałam tylko: mąkę, masło, jajka, cukier, dżem mojej mamy, kupione jeszcze przed decyzją o odchudzaniu drożdże, lekko przywiędłą cytrynę i naprawdę pół szklanki mleka, mój wybór padł na buchty, które kiedyś piekła Liska z White Plate.

Buchty z powidłami (przepis znalazłam tutaj)
3 żółtka
40 gram cukru
250 g mąki
20 g drożdży świeżych
1/2 łyżeczki soli
skórka cytrynowa
1/2 szklanki mleka (ok. 125 ml)
50 g masła, roztopionego i ostudzonego
120 g powideł (dżem z czarnych porzeczek)

Przygotować zaczyn z drożdży: drożdże pokruszyć palcami, wrzucić do miseczki, dodać łyżkę cukru, łyżkę mąki i 3 łyżki mleka, wymieszać, odstawić do wyrośnięcia.

Żółtka utrzeć z cukrem na kogel-mogel. Dodać lekko podgrzane mleko, wyrośnięte drożdże, startą skórkę z cytryny i sól, a następnie mąkę. Zagnieść gładkie ciasto. Na końcu dodać masło, dokładnie wyrobić. Wyrabiałam mikserem, a potem chwilę ręcznie. Ciasto i tak się kleiło. Za to gdy podrosło było idealne, nie trzeba było maczać rąk w tłuszczu, jak radzi Liska, żeby uformować bułeczki.

Przełożyć do miski, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na około 2 godziny.

Gdy ciasto wyrośnie, odrywać kawałki o wadze ok. 40 g. Formować bułeczki, do każdej wkładając do środka czubatą łyżeczkę powideł.

Bułeczki układać w wysmarowanej masłem formie tak, by się lekko stykały.

Odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 h. Piekarnik nagrzac do temp. 180 st C.Wyrośniete buchty posmarowac białkiem i wstawić do pieca na mniej więcej 20-30 minut - należy sprawdzac drewnianym patyczkiem, czy ciasto w środku nie jest surowe.


Ach, trochę szkoda, że nie mogę spróbować:)) Ale po minach dzieciaków (Piotr jeszcze nie wrócił z pracy, czeka go więc niespodzianka), widzę, że dobre:)

6 komentarzy:

Majana pisze...

Jakie piękne te buchty! Cudowne!:)))

dori-scrap pisze...

Bardzo apetycznie wyglądają!
pozdrawiam

Unknown pisze...

Ja tez sie niby odchudzam. I jutro lece po drozdze. zabije cie. dzisiaj zupka tajska z mlekiem kokosowym.macham!
ola

Anonimowy pisze...

Ja wlasnie wciagam nosem zapach rogalikow upieczonych u mojej siostry i ogladam twoje buleczki...wcale mi to nie pomaga. Sama wiesz co czeka moje podniebienie...rany jak pieknie pachnie i jak apetycznie wygladaja twoje buleczki...Zrob cos dietetycznego zebym miala tu po co zagladac.

Innonia

Anonimowy pisze...

Ja wlasnie wciagam nosem zapach rogalikow upieczonych u mojej siostry i ogladam twoje buleczki...wcale mi to nie pomaga. Sama wiesz co czeka moje podniebienie...rany jak pieknie pachnie i jak apetycznie wygladaja twoje buleczki...Zrob cos dietetycznego zebym miala tu po co zagladac.

Innonia

Majana pisze...

Wesołych Swiąt Wielkanocnych!:)